Piękną sobotę dzisiaj mieliśmy:) Słońce świeciło od samego rana:) Dlatego gotowanie dzisiaj sobie darowałam. Dzień, w towarzystwie męża, przy kawce, rozpoczęłam po raz pierwszy na podwórku przy naszym letnim stoliku. A więc sezon wiosenno - letni uważam za otwarty!
I tak pijąc kawę podziwialiśmy naszą nowo posadzoną wiśnie Lucynę. Stara dobra odmiana polskiej wiśni. Odporna na mrozy i choroby. Już nie mogę się doczekać jej pierwszych owoców z których zrobię pyszny sok oraz drelowane wiśnie zasypane cukrem, które później wykorzystuję do ciast i deserów. Niestety kawa szybko się skończyła i nadszedł czas na prace ogrodowe. Już od wczoraj czekały na posadzenie nowe szmaragdowe tuje. Zeszłoroczne niestety nie przyjęły się więc trzeba było wymienić. Naszym psom (bokserka Lena i babcia jamniczka Dina) najwyraźniej spodobało się kopanie dołów, bo usilnie chciały nam pomagać:) Niestety skutek tej pomocy był taki, że trzeba było niesforną bokserkę zamknąć w odgrodzonym dla niej podwórku. Energie ten pies ma ogromną!
Dodam, że ma dwa latka i spustoszenie na podwórku robi straszne a oto i one...
i moja wiśnia Lucyna :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz